piątek, 4 grudnia 2015

Mumia powraca

Leki nasenne działają dosyć dobrze i w końcu przesypiam całe noce a nie tak jak wcześniej było, że przebudzałem się w ciągu nocy i nie mogłem spać przez ok. 2 godziny.
Ale nadal tak mam, że jak mnie rodzina wybudzi, zanim się wyśpię to znowu wyglądam i czuję się jak mumia.
Zgodnie z zaleceniem drugiego lekarza zmniejszyłem dawkę porannego leku, ale po ok. tygodniu zacząłem czuć się co raz gorzej już od rana, bolały mnie oczy, byłem rozdrażniony i znowu agresywny.

Dziś tak właśnie jest, wczoraj późno wziąłem leki na noc i oglądałem fajny film prawie do północy, rano przebudziłem się przed siódmą i od razu jak tylko otworzyłem oczy wiedziałem, że to będzie kolejny zły mój dzień.
Kiedy żona wychodziła do sklepu podniosła mi ciśnienie :) , ale mimo to wypiłem jeszcze szybką kawę i coś zjadłem, odpaliłem laptopa, dzieci już powstawały.

Wziąłem swój poranny lek, a jeden z synków jadł śniadanie bo musiałem za chwilę podać mu antybiotyk. Pozwoliłem włączyć im bajkę i poszedłem z laptopem posiedzieć nad wodą.
Przeglądałem wiadomości w necie, gdy słyszę starszego syna " tato ! za 5 minut on ma lekcje !" , przez chwilę zdębiałem, jak to ryknąłem w ich kierunku, szybko wyszedłem z łazienki i zerknąłem na plan lekcji, "myślałem, że już nie chodzisz na dodatkowy sport" krzyknąłem w stronę młodszego, "chodzę chodzę" odpowiedział, mieliśmy 5 minut do rozpoczęcia zajęć, nerwy od rana.

Wychodząc z domu, zerknąłem w lustro i pomyślałem, "znowu wyglądam jak alkoholik po nocy, a za zimno już na czapkę z daszkiem, która zakrywała mi wcześniej połowę twarzy, założyłem zwykłą zimową na uszy.

Kiedy wróciłem, przebrałem się i zrobiłem drugą kawę, zorientowałem się, że powinienem dać drugiemu synowi antybiotyk dawno temu, znowu nerwowo. Wziąłem ten antybiotyk i tak patrzę na oko, że jakoś mało zostało, pytam żonę przez sms,  ile dni jeszcze ma brać ten antybiotyk, odpowiedziała, że jeszcze  6 dni, znowu spojrzałem na tą buteleczkę z białym płynem i stwierdziłem, że jest go najwyżej na 2 dni, dolałem wody do kreski jak było napisane na opakowaniu.
I tu zaczął się mój godzinny horror, żona się wściekła bo okazało się, że ma jeszcze jedną buteleczkę antybiotyku a ja nie wiem już ile mu podać, bo go niepotrzebnie rozcieńczyłem. Dolewa się do kreski po otwarciu a potem tylko potrząsa, żeby wymieszać.
Przez długi czas próbowałem ustalić ile ma teraz go wypić, przelewałem przez miarki i pisałem równania na papierze a czas płynął nieubłaganie, w końcu wyliczyłem 5 i pół strzykawki "Nawet mowy nie ma" usłyszałem od syna, "to jest obrzydliwe nawet jak brałem zawsze jedną strzykawkę" dodał i musiałem rozpocząć negocjację, jakoś go przekonałem , nie pamiętam już jak.
Ogarnąłem w końcu ten antybiotyk, zajrzałem na platformę, pozycja otworzona z samego rana, przed chwilą zamknęła się na Stop Loss'ie ze stratą.
Żona wróciła ze sklepu cały czas wściekła ze wzrokiem który o mało mnie nie zabił, "co ja mam teraz zrobić z tym ? - zapytała, "pomyśl na spokojnie , ja już muszę jechać" odparłem i wyszedłem z domu.

Patrzę na zegarek jest 10.15 , "czy ten dzień może być jeszcze udany ?" - pomyślałem tak przez chwilę, zaraz muszę wymienić opony na zimówki i filtr paliwa, a opony są pod Warszawą, po drodze powinienem odebrać odpis z wizyty od psychiatry potrzebny mi na komisję w ZUS.
Wsiadam do auta i ruszam, ale nie mogę jechać bo przymarzł mi hamulec ręczny i blokował jedno koło. No tak jak się spieszę to zawsze coś się jest nie tak. Po 20 minutach walki ruszyłem.
Z wymianą opon poszło sprawnie, z wymianą filtra mniej, musiałem czekać 2 godziny, bo mechanikowi nie szło z naprawieniem ML-a, piękne auto.
W końcu po wymianie filtra jeszcze musiałem skoczyć do centrum po odpis z ostatniej wizyty, żebym mógł znowu pokazać go na kolejnej komisji w  ZUS.

Do domu wróciłem już zmęczony i rozdrażniony, chciałem już tylko spędzić wieczór spokojnie i wcześnie iść spać.

W depresji a przynajmniej u mnie trzy kluczowe sprawy to wysypianie, spokój w domu i brak powodów do zdenerwowania. Ideałem dla mnie jest cisza w której słyszę delikatny szum wentylatorka w moim laptopie, ale to rzadko się zdarza.

Po 9 dniach zorientowałem się, że zmniejszenie dawki zwiększało mi dolegliwości depresyjne, biorę jak brałem normalnie, ciekawe co lekarka powie na tą sytuację.

Póki co moje ziemniaki przegrały bitwę z odważnikami, uświadomiło mi to, że jedną wygraną bitwą nie wygrywa się wojny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz