wtorek, 21 czerwca 2016

Problemów nie brakuje ale humor dopisuje

Witam

Dziękuję za zainteresowanie moim dalszym losem, od wyjścia z oddziału sprawy się bardzo pozmieniały, miałem pisać częściej ale niestety byłem skupiony na innych problemach, w skrócie opowiem co było dalej.

Zanim zakończyłem terapię na oddziale dziennym złożyłem wniosek o przedłużenie zasiłku rehabilitacyjnego, który w moim przypadku stanowił połowę przychodów koniecznych do normalnego  funkcjonowania rodziny, na drugą połowę składała się pensja żony ( około 25% ) i inne źródła takie jak pożyczki.

Na komisji lekarskiej lekarz orzecznik wysłuchał tego co mówię z wielką empatią i zrozumieniem a na koniec wydał decyzję : "zdolny do pracy". Złożyłem sprzeciw bo czułem się oszukany.
Po odczekaniu znowu jakiś 2 tygodni kolejna komisja lekarska ( tym razem 3 lekarzy ) jeden badał i pytał a dwoje słuchało i coś robili na komputerach, pewnie nawet nie związanego ze mną.
Wynik komisji wysyłają pocztą. Czekałem kolejne 2 tygodnie, jak przyszedł to znowu to samo, "zdolny do pracy" a jeśli się nie zgadzam z tym to mogę odwołać się do sądu.
Gdybym miał z czego żyć to pewnie bym tak zrobił, ale niestety pieniądze są potrzebne już a nie za kilka miesięcy, co mogłoby tyle trwać i okazałoby się po czasie, że zostałbym moralnym zwycięzcą.
Koleżanka z terapii walczyła już z ZUS o rentę ponad dwa lata a w tym czasie utrzymywał ją przyjaciel.

Musiałem poczynić kolejne kroki a więc, zgłosiłem się do Urzędu Pracy i zarejestrowałem się jako bezrobotny, dostanę zasiłek jakieś 800 zł brutto przez 3 miesiące a potem przez kolejne 3 to chyba jakieś 600 brutto.

Aktualnie dochody żony kwalifikują nas do ubiegania się o 500+ na pierwsze dziecko i dodatkowo o zasiłek rodzinny to jakieś około 200 zł miesięcznie. Jest opcja jeszcze o jakieś zapomogi socjalne ale jak usłyszałem, że muszą zrobić wywiad środowiskowy u naszych rodziców, żeby sprawdzić czy mogą nam pomagać bo zdaje się, że mogliby  płacić alimenty na nas czyli  na dzieci 40 letnie ( jakieś dziwne prawo).  Chyba dam sobie spokój, bo ojcu po zawale mogłoby ciśnienie za bardzo skoczyć.

To tyle co inni mogą zrobić dla nas, druga strona medalu to co ja mogę zrobić. Oczywiście są dwa wyjścia , pójść do pracy do kogoś i pozostaje kwestia czy zarobię na utrzymanie rodziny i spłatę około 20 000 zł długów i czy ta praca będzie mi odpowiadała i nie powodowała pogarszania psychiki.

Drugie wyjście to temat giełdy. Przypomniałem sobie, jak mnie praca handlowca drażniła i jak się wkurzałem, że nie mogę zająć się tym co kocham i czego uczę się od ponad 10 lat.
Ponieważ, choroba spowodowała to, że nie myślałem racjonalnie i potraciłem przez ostatnie 3 lata sporo kasy to pozostał mi drugi temat forex ( handel walutami ), tu można grać małymi kwotami i dobrze zarabiać. Zajmuję się już tym od około 2 lat, nieporównywalnie trudniejsze od handlu akcjami. Od stycznia mam coraz lepsze efekty, wydaje się że leczenie farmakologiczne i terapia otworzyły mi umysł i coraz lepiej wszystko ogarniam, do tego dochodzi Boża opatrzność bo odkryłem coś ważnego a w przypadki nie wierzę. Pozostało już mam nadzieję niewiele, aby osiągać dobre wyniki, dodatkowo muszę mieć mocną psychikę i dobre samopoczucie, a z tym bywa jeszcze różnie. Niestety sytuacja materialna nie pomaga i muszę też żonglować środkami co utrudnia i życie i handel na forexie.
Ponieważ myślę, że jak zajmę się pracą u kogoś to dla swojego zainteresowania będzie za mało czasu więc póki co postawiłem wszystko na jedną kartę,  albo w końcu równia wznosząca i wychodzenie z problemów i życie na poziomie jakiego nie mieliśmy od kilku lat, albo niestety będę jeździł na rozmowy kwalifikacyjne za ostatnie pożyczone pieniądze.