czwartek, 17 grudnia 2015

Hurra !! zwolnili mnie z pracy !

 Nigdy nie zapomnę tego dnia na pewno, kolejna wizyta na koniec miesiąca w oddziale naszej firmy.
Jak zwykle ostatniego dnia była walka o plan, aby sprzedać jeszcze ile tylko się da, to nawet nie była walka o plan a walka o jak najmniej kiepski wynik.
Już od około dwóch lat, nasza branża była tak samo w depresji jak Ja.
Sprzedaż spadała po kilkanaście procent miesięcznie, doszło do zwolnień, likwidacji jednego oddziału, dalszych zwolnień, decyzji o zaprzestaniu produkcji w Polsce.
Sprzedaż spadała nadal a na tle tej beznadziei, moje wyniki się wyróżniały, oczywiście na minus.

Na koniec dnia prezes wezwał mnie do siebie i od razu powiedział, że jest mu przykro ale jest zmuszony wręczyć mi wypowiedzenie. Nie wiem na ile udawał swoje przygnębienie, a na ile zachowywał się jak doświadczony pokerzysta, ale wierzę, że jednak moje 14 lat w tej firmie i moja 16 letnia często niełatwa znajomość z prezesem choć trochę go ruszyła.

Pierwsza reakcja ? czułem się jak w śnie, wiedziałem, że jest źle ale myślałem "trzymamy się razem, razem zbudowaliśmy tą firmę i razem nie damy jej umrzeć".
W głowie resztki ambicji walczyły z resztkami honoru.


Kilku godzinny powrót do domu to koszmar, i rozmyślanie co powiem, żonie i dzieciom.
Postanowiłem żonie powiedzieć od razu, "żartujesz?" - to jej reakcja, musiałem udowodnić pismem.
Od razu na drugi dzień kazała mi brać się za szukanie pracy, bo z czego będziemy żyli.
Przypomniało mi się, że już kilka miesięcy temu, nie wiem czy jej czy może swojemu przyjacielowi mówiłem, że jak by mnie zwolnili, to muszę sobie zrobić chyba kilku miesięczną przerwę, że jestem skrajnie zmęczony tą pracą.
Widocznie nie dostrzegałem jeszcze tego co od dłuższego czasu czuł mój organizm.

Po kilku dniach się otrząsnąłem i zacząłem widzieć w tym więcej plusów jak minusów.
Przecież od długiego czasu ta praca mnie dołowała, od kilku lat zamiast awansów i większych zarobków miałem regres, Męczyły mnie już jazdy samochodem po Polsce, w tym też 700 kilometrowe jazdy w jeden dzień, na zebrania handlowe z których nigdy nic nie wynikało, że musiałem się specjalnie motywować do wejścia do klienta, że irytowały mnie telefony od klientów z zamówieniami, że po jednym telefonie z reklamacją od wściekłego klienta wzywałem karetkę pogotowia.

Za to zacząłem widzieć same plusy: odpocznę sobie, znajdę lepiej płatną pracę, będę robił coś ciekawego, może będę więcej w domu.

Z kolegami i koleżankami z pracy pożegnałem się z uśmiechem na ustach, nawet jedna z koleżanek była tym zdziwiona, odpowiedziałem jej "też się będziesz cieszyć jak będziesz odchodzić".

Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że moja radość ma zupełnie inne przyczyny.

Wyjechaliśmy całą rodziną na urlop do rodziny w góry, czas nam tam fajnie i szybko minął.
Wróciliśmy po 2 tygodniach i któregoś dnia zadzwonił kolega z pracy, opowiadał, że sprzedaż nadal spada i wynik jest gorszy, niż poprzedni jak jeszcze byłem z nimi.
Nie wiem czy ta właśnie informacja podziałała na mnie tak , że postanowiłem sobie jeszcze bardziej poprawić humor i otworzyć whisky które dostałem od sąsiada.

Kiedy kończyłem czwartego dużego drinka, nawet nie przypuszczałem, że mój laptop zaraz wykona swój pierwszy lot w życiu.






2 komentarze:

  1. Daleko poleciał? No i jaki był powód tego przyspieszonego kursu pilotażu? Chyba nie alkoholu nad użycie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeleciał około 2 metrów, matryca do wymiany, na szczęście reszta wytrzymała , alkohol zwiększył moje rozdrażnienie, od tamtej pory biorę leki i nie piję nic

    OdpowiedzUsuń